- Published on
Dlaczego muzyka z gier tak mnie buja?
- Authors

- Name
- Alina Rosa
Zacznę od tego, że nie widzę "muzyki z gier" jako gatunku muzycznego, tak jak szeroko pojętej "muzyki filmowej". Generalnie w ogóle nie uznaję gatunków od momentu, gdy ktoś mnie spytał co lubię słuchać.
No właśnie.
Nie wiem jakie to są gatunki, a nawet jeśli, to byłoby ich zbyt wiele by zliczać. Lubię słuchać tego, czego lubię słuchać. Po prostu.
Ale często gdy słucham utworów z gier, i filmów w sumie też, to jest to dla mnie kompletnie inne uczucie, niż puszczenie jakieś EPki, czy singla, który mi ciągle podpowiada Apple Music. I za każdym razem, niemal jakby pod prysznicem, rozmyślam bez liku dlaczego tak mam.
Muzyka nie istnieje w próżni
Wniosek zazwyczaj jest prosty: muzyki z gier nie słucha się w próżni (zazwyczaj). Jest ona częścią większego medium, czyli właśnie gry. Emocje, które czuję podczas słuchania utworu nie są powodowane samą muzyką, nie. Dochodzi do tego oprawa wizualna, element fabuły gry, a nawet same mechaniki i gameplay. To mało odkrywcze powiedzieć, że to wszystko składa się na emocje, jakie czuję w danym momencie, ale ma to bardzo ciekawy efekt uboczny. Gdy tylko wstanę od komputera, założę słuchawki i puszczę soundtrack z gry, to czuję dokładnie to samo. Mimo braku pozostałych medium. Słuchając utworów z gier przeżywam ten sam moment jescze raz.
Grając w Celeste wręcz ikonicznym momentem jest końcówka wspinaczki na sam szczyt. W tle leci moje ukochane "Reach for the Summit" Leny Raine, które jeszcze co każdą sekcję odwołuje się intrumentami do poprzednich motywów w grze. Po całej wspinaczce i odnajdywaniu siebie (let's be real, jest to gra do rozbijania jajek IYKYK) masz przed sobą metę, i niezliczone przeszkody na drodze na niej. Ale przy okazji determinację zdobytą przez całą wspinaczkę do tego momentu. Energiczny soundtrack napędza Cię jak motorek. Wejdziesz na ten szczyt. Mimo wszystko. I cholera, za każdym razem jak bezlitosna opcja Shuffle wrzuci mi ten utwór nie potrafię myśleć o niczym innym, jak o pokonywaniu tych przeszkód. Dostaję nagle takiego boosta do pracy, że moje niezdiagnozowane ADHD się chowa. I to wszystko dzięki temu, że akurat to ta linia melodyczna, te soczyste syntezatory leciały w tym akurat momencie. (Chyba używam za często "akurat")
Mocnie też reaguję na "Redeem the Future" z Xenoblade Chronicles 3: Future Redeemed. Heh patrzcie, nazywa się tak jak tytuł dodatku! Utwór gra podczas ostatniej walki, nie tylko dodatku, ale w zasadzie całej serii dotychczas. Bez wchodzenia w spoilery (koniecznie ograjcie numerowane Xenoblade-y, nie pożałujecie) na barkach postaci, a więc i gracza, spoczywa tytułowa Przyszłość. Wszystko, dosłownie wszystko co się działo w każdej poprzedniej grze prowadziło do tej konfrontacji. Jest to HYPE w czystej, wyizolowanej chemicznie postaci. I na dodatek cały utwór jest muzycznym odniesieniem do motywu z finałowego starcia z jedynki.
Jest tu tyle niezliczonych warstw, że nie mogę tego nazwać inaczej, jak po prostu sztuką. Pierdoloną sztuką. I jak pies Pawłowa jak tylko wleci mi ten motyw w playliście, to widzę w głowie i samo starcie, i pozostałe 300 godzin spędzonych z tą serią. Nie wiem, czy jest w unicode aż tyle emoji żeby opisać wszystkie emocje, które tylko dzięki tej ścieżce dźwiękowej nagle czuję.
Nie odczuwam niczego takiego przy np. "Da Funk" Daft Punku. Albo "Witchcraft" Pendulum. To niesamowite jak samo odpalenie jednej ścieżki dźwiękowej magicznie wrzuca mnie z powrotem do gry. Bez samej gry. Nawet nie zabieram się za ogrywanie jeszcze raz Xenoblade Chronicles 3, bo samo puszczenie "Future Awaits" odpala mi flashbacki wszystkich spędoznych godzin z tą grą, jak i całą serią w zasadzie.
Porabne, że to tak działa, nie?
To co pisałam wyżej w dużej mierze odnosi się również do muzyki z filmów. I wydaje mi się, że z podobnych względów - mieszane media. Specjalnie nie szukałam, ale znalazłam parę badań na powyższe pierdzielenie. Np. ten, autorstwa Kai Tuuri, Oskari Koskela, Heli Tissari i Jukka Vahlo. Ludzki umysł jest porąbany w tym jak działa.
I w sumie pytanie, czy też tak macie? Napiszcie, które soundtracki też tak na was działają. Albo na fajna@dupa.gay, albo w komentarzu na poście na Bluesky, bo pewnie stamtąd się tu znaleźliście.
